Autor: : Bożena Głodkowska
Pod koniec zimy wiosna
wyjęła żurnali stosik.
– W co mam się ubrać? – dumała
– co w tym sezonie się nosi?
Założyć sukienkę w kropki?
A może golf? No i spodnie?
Co wybrać, by być na czasie
i nie wyglądać niemodnie?
Torebkę wziąć czy koszyczek?
Na szyję apaszkę cienką,
na głowę – kapelusz z piórkiem
czy lepiej beret z antenką?
(W tym czasie… – Gdzież ta wiosna?
– pytali wszyscy wokół.
– Zaspała? Zapomniała?
Nie będzie jej w tym roku?)
I przyszła w zielonych rajstopach,
w powiewnej złocistej sukience
i miała wianek z pierwiosnków,
a w ręce trzymała kaczeńce.
Pachniała jak sklep z perfumami –
wszak była calutka w kwiatach,
sypała płatkami jak deszczem –
i tak już zostało do lata.