Hanna Łochocka
Stał parasol koło ściany,
przekrzywiony, zapłakany chlip, chlip, chlip…
Nos drewniany wygiął w rurkę,
a łzy wkoło ciekną ciurkiem kap, kap, kap…
Dzisiaj słota, kapuśniaczek
nie dziwota, że popłaczę.
Nosa wytrzeć też nie mogę,
muszę płakać na podłogę.
W każdą pluchę, zawieruchę
nie ma na mnie suchej nitki.
Potem w kącie stoję co dzień,
chciałbym wyjść i przy pogodzie.